Dawid Woliński nie pierwszy raz pisze o hejterach w sieci. Niedawno opublikował wiadomość prywatną od "fanki", która zezłoszczona, że nic jej nie odpowiedział, zaczęła go wyzywać. Powiedział wtedy, że właśnie dlatego nie odpisuje na wiadomości prywatne. I wcale mu się nie dziwimy Zobacz: Woliński chwali się córką

Pocałunek Krzysztofa Zalewskiego i Ralpha Kaminskiego na tegorocznej gali rozdania Fryderyków z pewnością będzie przedmiotem dyskusji jeszcze przez wiele dni. Odbierając złotą statuetkę w kategorii dla "autora roku", rozemocjonowany Zalewski złapał Kaminskiego za twarz, po czym złożył agresywnego buziaka na ustach kolegi. Nagrania z wydarzenia natychmiast obiegły polski pocałunku z Zalewskim marzy zapewne wiele jego fanek (i fanów). Musieliśmy więc zapytać Ralpha Kaminskiego, jak dobrze całuje nieoficjalny "zwycięzca" także: Ralph Kaminski ocenia POCAŁUNEK z Krzysztofem Zalewskim: "Było BARDZO DOBRZE"Bardzo dobrze, bardzo dobrze. Jestem zdziwiony. Wrażenia zostawię dla siebie - przyznał nieco skołatany całym zajściem próbował się później wymigać z odpowiedzi na pytanie, co sądzi o równie kontrowersyjnej przemowie Krzysztofa. Przypomnijmy tylko, że po odebraniu nagrody muzyk wykrzyczał ze sceny "Pięć gwiazdek, trzy gwiazdki i Konfederację".Podoba mi się Krzysztof Zalewski, może to wystarczy - odparł zdawkowo się przekonać, jak całuje Zalewski?Oceń jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze too, Ralph został zmolestowany i potraktowany instrumentalnie, gdyby był kobieta to byłoby pelne oburzenie ale to facet, wiec co tam.. No chyba że się umożliwia i był to performancePolska papugą Narodów była, jest i będzie... Jakie to jest wtórne. Jaki kraj takie Grammy...Britney i się zaśpiewać,ale to już było.....So true! 12 miesięcy temuCzego się nie robi dla chwilowego zainteresowania!😂 Nastolatki pewnie podjarane, będzie o czym w szkole gadać! Zastanawia mnie tylko Sobiel, niezbyt urodziwy i do tego pijany po każdym koncercie, a tyle ma fanek 😅 Najnowsze komentarze (342)Moja subiektywna opinia: Głos beznadziejny, facet (?) miauczy i wyje zamiast śpiewać. Melodii żadnej, nic do zanucenia. Udziwnione do granic możliwości. Muzycznie: dla mnie utwory nie do odróżnienia, nie wiem, czym się tu zachwycać. Tak , wiem, powie ktoś, że ACDC i Stonesi też grają wszystko na jedno kopyto, ale to się da zanucić, a "noga sama chodzi". Za Szpakiem nie przepadam, lecz ten naprawdę ma klasę i umie zaśpiewać. Ceniłem Jimmiego Somerville'a (Bronski Beat) i Boy'a George'a (Culture Club) - swoimi wysokimi głosami śpiewali piosenki, a nie miauczeli do elektronicznych podkładów. Porównywanie go do Niemena czy Freddie'ego jest obrazą do tych wybitnych wokalistów. Gościu jest co najwyżej wtórny do Czesława, który Śpiewa. W teledyskach promuje na siłę pewne wartości i obawiam się, że, gdyby nie obowiązująca obecnie zmutowana poprawność polityczna i wynaturzona tolerancja, to nikt by o tym człowieku nie już wszyscy wiedzą kim jest Zalewski. Tak to ten co liże się z facetem na płynów ustrojowych w dobie pandemii? Prokurator! Usiłowanie morderstwa! A kto to ten Ralf. Jak Boga kocham zabjjcis mnie ale nie wiem. Prz ciesz to coś to piwinni odrazu usypiaćZaburzenia psychiczne stają się obsesją i wymykają się z pod już było i już jest nudne bardziej niesmaczne bo wtórne. No, a za jakiś czas będzie płacz do mediów, że był molestowany. Tandetne, ale znane od lat chwyty reklamowe. Nawet lata temu rosyjski duet dziewczyn błysnął, poprzez udawane kontrowersyjne zachowanie, a ostatnio włoski zespół w Sopocie też tak zrobił, no to nasi muszą powtarzać. Prawdziwy homoseksualista nie robi z siebie przedstawienia, tylko spokojnie żyje swoim życiem. Ja sie pytam CO toto jest?Violetta Villas?Apolityczny 12 miesięcy temuCoś okropnego. Dzisiaj ludzie na opak interpretują tolerancje. To słowo stało się tak wyświechtane i kompletnie źle rozumiane. Nie trzeba robić z siebie pajaca, aby szanować innych. Zdecydowanie zalecam odnieść się do słów Desideraty. Tam można odnaleźć receptę, jak żyć w kolejnych latach naszej egzystencji! Tani chwyt żeby wypromować chłopaka... Łoł ,współcześni bohaterowie 😂 kiedyś szli na front walczyć za ojczyznę a mężczyźni dzisiaj ... ?buzi ,buzi 🙄Who to f&ck is Ralph Kamiński???

Ralph Kaminski otrzymał nagrodę w kategorii Muzyka popularna /Mateusz Grochocki/Dzień Dobry TVN /East News Reklama Paszporty POLITYKI to nagroda przyznawana przez tygodnik POLITYKA od 1993 r.
SHINE BRIGHT LIKE A DIAMOND Kiedyś wydawało mi się, że z zostawaniem muzykiem to jest tak, jak kiedy Harry Potter kupił swoją różdżkę i flara światła się nagle rozjaśniła. Ale nie. U mnie wszystko jest bardzo stopniowe. Nie czuć, jakby się działo. Jak jesień, która się wkrada powoli, łagodnie. Nagle się orientujesz, że już jest po lecie. Kiedy wykonałem pierwsze parę kroków w kierunku muzyki to rozejrzałem się dookoła i nie chciałem się już cofnąć. Długo uważałem, że każdy wykonawca powinien być super-autorski. Wiedzieć, co ma robić i jak. Sam pisać piosenki, sam wymyślać wszystko. Zmieniłem zdanie. Niektórzy chcą pisać zajebiste piosenki, ale najchętniej by nie występowali i nie zwracali na siebie uwagi. Ktoś chce być celebrity, być uwielbiany, mieć lajf, a muzyka to dla niego dodatek. Niektórym wystarcza stanie na scenie w ładnym ubraniu. I to wszystko jest OK. Są różne drogi, różne kariery. Mi w przypadku projektu Ralph Kaminski zależy na budowaniu swojego, autorskiego świata. Ale ten świat też ewoluuje. Odkrywam w sobie różne elementy, różne rzeczy, które mnie zaskakują. Na przykład zawsze wydawało mi się, że będę chciał być przed kamerą: ja, ja, jak najwięcej mnie. Po czym odkryłem, że występowanie w teledysku nie jest dla mnie spełnieniem marzeń, bo najbardziej się spełniam po drugiej stronie kamery, kreując ten świat. Młodzi artyści nie mają na początku autorytetu, muszą o siebie walczyć. Ja w trakcie tej walki bywałem taki surowy dla wszystkich, a przede wszystkim dla siebie, że zrobił się ze mnie mały Hitler, geneRalph. Do tego jak się stoi na scenie w blasku reflektorów, to aż się prosi, żeby się popisać. Zrobić obrót, pozę. Bardzo trzeba uważać, żeby tego nie robić poza tą sceną, żeby zostać ludzkim, normalnym. Mnie jakoś w połowie promocji pierwszej płyty odpaliło, zacząłem trochę gwiazdorzyć, zrobiłem się teatralny. Ale się w porę opamiętałem. Teraz strasznie, strasznie tego pilnuję. Nadal jestem wymagający i konkretny, ale stosuję inne formy. Ważna jest atmosfera: szacunek, brak stresu. Za kulisami każda osoba ciężko pracuje na mój sukces i każdej należy się za to gigantyczny szacunek. Dynamikę popularności dość dobrze naświetla Instagram. Najpierw rośnie ci ilość lajków, followersów, ale jeszcze wszyscy biją brawo, są w tej grupie są ci, którzy ci kibicują i cię lubią. Później bańka zaczyna puchnąć. Pojawiają się ludzie, którzy – nie ważne co zrobisz – będą w kontrze i anty. Trochę tak odbieram sytuację ze Słoniem, te kontrowersje wokół naszej rozmowy w audycji „Dwa światy”. Moje słowa [Kaminski niefortunnie wypowiedział się na temat depresji] padły podczas rozmowy pół roku wcześniej, ktoś je potem celowo wyciągnął. A to nie był jakiś wyskok: taki byłem cały czas, mówiłem czasami różne głupoty, raz mniej, raz bardziej świadomie. Ale nigdy nie po to, by krzywdzić. Myślę, że jeżeli wrócę do formy dziennikarskiej w najbliższym czasie, to wolałbym prowadzić audycję i opowiadać o muzyce, a nie wypowiadać opinie. Po tamtej akcji poczułem, że pokazując się z różnych stron, bliżej do siebie dopuszczam różne osoby, z którymi właściwie nie do końca jest mi po drodze. I się w ten sposób narażam. A to mnie kosztuje strasznie dużo energii.
Opis. Klapki Kubota Pro, limitowana edycja wzoru z kolekcji Ralpha Kaminskiego. Na plażę i na bal! Wyprofilowana podeszwa z tworzywa EVA jest wodoodporna i antypoślizgowa, lekka i wytrzymała. Wierzchnia warstwa cholewki zrobiona jest z połączenia tworzywa EVA oraz gąbki obuwniczej. Od spodu cholewki czyli bezpośrednio nad stopą
Od dziecka żył wyobraźnią. W przedszkolu organizował kukiełkowe teatrzyki – maskotki przerabiał na pacynki, z klocków budował sceny, a z lampek układał światła. – Teraz to wszystko robię na serio – mówi Ralph Kaminski, jeden z najbardziej obiecujących polskich wokalistów młodego pokolenia, zachwycający nie tylko lirycznymi aranżacjami, ale też konsekwentnie budowanym i przemyślanym wizerunkiem. Ralph pochodzi z Jasła, niewielkiego miasta na Podkarpaciu. Urodził się w 1990 r., a lata 90. podaje jako jedną ze swoich głównych inspiracji – muzycznych i kulturowych. Debiutancką płytę Ralpha „Morze” prezentowały liczne rozgłośnie radiowe, a Kaminski koncertował na najważniejszych festiwalach – na Open’erze czy OFF-ie. Nie tylko jest autorem muzyki i słów na albumie, ale także wyreżyserował kilka teledysków, napisał ich scenariusze i przygotował kostiumy. Stara się nadążać za trendami. Ożywia się na wzmiankę o inspirowanej blokiem wschodnim modzie, ale dodaje, że sam nie czułby się dobrze jako postsoviet boy. Woli klasykę. Na nasze spotkanie przyszedł w zielonej bluzie z kapturem i jeansowych rurkach. Zadbał o detale – czarne martensy połączył z żółtymi skarpetami, do ciemnego płaszcza z lumpeksu przymocował przypinkę z wizerunkiem Lady Diany. – Rozwesela mój smutny look, w którym przemierzam brudną od smogu Warszawę – uśmiecha się. Podoba mu się sposób, w jaki współcześni projektanci reinterpretują modę lat 70. i 90. Kibicuje polskim markom, takim jak MISBHV i Local Heroes, interesuje się trendami zagranicznymi. Do niedawna Gucci kojarzył mu się z Dodą i futrami, dziś mówi, że gdyby go było stać, sam chętnie by się tam obkupił. Tymczasem nie wydaje dużo na ciuchy. Uwielbia szmateksy, a jeśli już inwestuje, to przede wszystkim w buty. – Mam obsesję na punkcie vansów. Żałuję, że pozbyłem się kraciastych trampek, w których chodziłem jeszcze w liceum. Sprzedałem je, bo wołali na mnie emo, mimo że poza butami nie miałem z tą subkulturą wiele wspólnego. Za nowe, podobne, musiałem ostatnio zapłacić dwa razy więcej – mówi. Jego styl ewoluuje. Zawsze marzył o tatuażach, ale odważył się na nie dopiero niedawno. Na palcach prawej ręki wytatuował sobie litery składające się na nazwę jego debiutanckiego albumu – „Morze”. Widząc reklamę spodni rurek w wieku 16 lat, powiedział, że nigdy w życiu ich nie kupi, ale zaraz potem się do nich przekonał i jako pierwszy w liceum odważył się je nosić. Ralph przyznaje, że nie wszystkie jego odzieżowe wybory były trafne. Wpadki? – Kapelusz, z którym nie rozstawałem się podczas studiów. Raz, gdy jechałem w nim na rowerze, omal mi nie odleciał. Próbowałem go złapać, straciłem równowagę, wywaliłem się i złamałem żuchwę. Przez modę prawie zginąłem! – śmieje się. Mówi, że nie stara się kreować swojego wizerunku w sztuczny sposób. – Niektórzy bagatelizują zewnętrzność, ale ona pozwala dotrzeć do szerszego grona odbiorców. Pomaga zaintrygować – mówi. Do każdego koncertu wprowadza nowości, zaprasza aktorów, tancerzy, gości. Stara się trzymać jakość i tworzyć spektakl. Coraz śmielej eksperymentuje też z makijażem. Zaczęło się od brokatowych paseczków pod okiem, które sam sobie rysował. Teraz brokatem maluje całą twarz. W czasie ostatniej trasy koncertowej odważny makijaż dopełniał kostiumy inspirowane futurystycznymi filmami z lat 70., takimi jak „Star Trek”. Pomysł został podchwycony przez cały zespół, nawet Kasię Nosowską, która wystąpiła na jednym z koncertów Ralpha. Założyła srebrne buty-kopytka od Margieli. – Wyglądała obłędnie – wspomina wokalista. Ralph lubi zaskakiwać. Pytam, czy nie boi się syndromu drugiej płyty. – Pewnie bałbym się, gdybym chciał odgrzać kotleta i nagrać drugie „Morze”. Ale ja zamierzam pokazać się z zupełnie innej strony – mówi. I nie chodzi tylko o nowości muzyczne. Ralph właśnie zapuszcza włosy, bo nie chce być już dłużej kojarzony z charakterystyczną, ściętą w połowie czoła grzywką. Przygotowuje małą rewolucję, ale konkretów jeszcze nie zdradza. Tekst: Michał Koszek Foto: Paweł Starzec Foto: Paweł Starzec
Maja Kozłowska, 07.06.2023 03:00. Daria Zawiałow wdała się w zatarg z Ralphem Kaminskim. Artystka oskarżyła go o skopiowanie okładki albumu "Piosenki, których nikt nie chciał" Rubensa. Ralph Kaminski jest w piku swojej popularności. Album "Bal u Rafała" stał się sprzedażowym hitem, a artysta wystąpił m.in. na Sylwestrze Polsatu "Młodość" to druga i mocno wyczekiwana przez fanów i dziennikarzy, płyta zdolnego i charyzmatycznego Ralpha Kaminskiego. Album ukazał się 22 listopada 2019 roku i od razu zyskał przychylność słuchaczy oraz krytyków, którzy często wymieniali go jako jeden z najlepszych krążków ostatnich 12 miesięcy. Płytą Ralph zapracował sobie na również na dwie nominacje do Fryderyków 2020 w kategoriach: producent muzyczny roku i album roku alternatywa. 31 stycznia, przebywający obecnie w trasie koncertowej Kaminski, sprawił fanom kolejny prezent - jego album ukazał się na winylu. Daniel Kiełbasa, Interia: "Młodość" zamyka pewien etap w twoim życiu artystycznym. Byłbyś w stanie wymienić najważniejsze momenty kariery między "Morzem" a "Młodością"? Ralph Kaminski: - Takich momentów było naprawdę dużo. Zaliczyłbym do nich udział we wszystkich festiwalach, na których chciałem wystąpić, Grand Prix na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej i trasy koncertowe. To są takie rzeczy, które na szybko przychodzą mi do głowy. Zmiana, o której mówisz w wywiadach nie jest nagła i niespodziewana. Mówimy bardziej o ewolucji, na która przygotowałeś fanów. - Już podczas koncertów mówiłem publiczności, żeby się nie przyzwyczajali do tego, że ciągle będę taki sam i że nagram drugie "Morze". Powtarzam to od zawsze - z każdym swoim projektem będę próbował coś zmienić i pójść w inną stronę. Myślałeś o bardziej spektakularnej wolcie? - Powiem ci, że tak do końca jeszcze się na to nie odważyłem, ale być może przy trzeciej płycie będę chciał zrobić coś niespodziewanego. Odkąd pamiętam, to zapowiadam w moich kręgach, czego to ja nie zamierzam. A myślę, że do pewnych rzeczy muszę dojść naturalnie. Nie mogę sobie tak po prostu stwierdzić, że następna płyta będzie heavymetalowa. Już teraz starałem się skierować się w stronę nowych rzeczy, ale z drugiej strony nie chciałem zmieniać czegoś na siłę. Otworzyłem się muzycznie na tyle, na ile byłem gotów. Mam wrażenie, że najmocniej zmienił się twój wizerunek sceniczny. Dużo w tym estetyki queer, klimatu drag. Skąd wziął się pomysł na właśnie taką, dla wielu bardzo krzykliwą, otoczkę? - Chciałem zakosztować troszkę glam rocka, który był swego czasu bardzo popularny na świecie. Myślę, że z mojej strony było to też próbowanie bardziej odważnych rzeczy, w których jeszcze się nie sprawdziłem. To dla mnie pewna forma wyjścia ze swojej strefy komfortu, ale też jest to rodzaj dodatkowego kolorytu i przeniesienia się w inny świat, a przy okazji przeniesienia tam również widza. "Młodość" to płyta, na której dominują bardzo osobiste tematy - depresja, relacje z ojcem. Nie bałeś się takiego emocjonalnego ekshibicjonizmu? - Oczywiście, że się bałem. Musiałbym być jakimś człowiekiem całkowicie pozbawionym emocji, aby się nie bać. Pisząc te teksty z początku nie zastanawiałem się, że pójdzie to szerzej. Tak naprawdę po premierze odczułem, że te piosenki są mega osobiste i że się odsłoniłem. A jak całą płytę odebrali rodzina i bliscy znajomi? - Myślę, że jeśli chodzi o rodzinę, to odbiór był bardzo emocjonalny. Moja babcia powiedziała, że jest bardzo poruszona i że wyglądało to właśnie tak, jak to przedstawiłem. Miałeś jakiś feedback z twojego rodzinnego miasta? I nie mówię tutaj o najbliższych znajomych, ale o tych osobach, które mogły cię kojarzyć. Czy pojawił się jakiś odzew od nich? - W jakim sensie? Chodzi mi o to, że mówisz sporo o swoim mieście. I zastanawiam się po prostu, czy w jakiś sposób ta płyta została tam zauważona? - Nie wiem, bo tak naprawdę nie robiłem tej płyty z myślą o Jaśle. Można się śmiać, że ktoś mi zapłacił za promocję mojego miasta, ale tak nie jest. Nie wstydzę się tego skąd pochodzę, ale też nie robię tego na zasadzie jakiejś reklamy Jasła i nie promuję go na siłę. To po prostu wychodzi przy okazji mojej twórczości i konkretnego projektu. W "Tygrysie" pojawia się cytat "szkoła, kościół i rodzina tresowali mnie". Czy miałeś "ciśnienie", aby się wyrwać z Jasła? Odciąć od klimatu małego miasteczka? - Osobiście nie miałem żadnego problemu. Po prostu opowiadam o tym, co dzieje się w Polsce. Że jest pewien rodzaj ludzi z mentalnością - zwłaszcza jeśli mowa o środowisku artystycznym - którzy dążą do przełamywania schematów. Sam chciałem wyjechać, aby się rozwijać. Ale czas w swoim rodzinnym mieście wspominam bardzo pięknie. Nie było mi tam źle. Jednak żeby tworzyć i rozwijać skrzydła, musiałem opuścić Jasło. Z drugiej strony lubię tam wracać od czasu do czasu, chociaż wiem, że ciężko byłoby mi się tam odnaleźć na co dzień. W pierwszym utworze na płycie możemy usłyszeć Marlenę Szpak, siostrę Michała Szpaka [Ralph jest kuzynem Szpaków]. Jest to jedna z kilku artystek / artystów z Jasła, którzy zaistnieli w zbiorowej świadomości Polaków. Jaki jest sekret waszego miasta, że produkujecie taśmowo tak utalentowanych artystów? - To po prostu chyba kwestia przypadku. Nie wiem naprawdę, o co z tym chodzi. Już parę osób mnie o to pyta i nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie i chyba nikt nie jest w stanie na to odpowiedzieć. Ale wiesz, to może być kwestia determinacji ludzi z tego regionu. Nakręciłeś oba klipy promujące "Młodość". Reżyseria mogłaby być dla ciebie alternatywą dla muzyki? Czy czujesz, że spełniasz się w tym na tyle, aby zacząć realizować przykładowo filmy krótkometrażowe. - Obawiam się, że tak to się może skończyć w przyszłości, bo szczerze powiem, że im dalej w las, tym bardziej zaczyna mnie kręcić cała ta kreacja i tworzenie z tej drugiej strony. Niekoniecznie stawianie się na froncie i świecenie twarzą. Bardzo to lubię, dlatego myślę, że gdybym miał czas na robienie tego częściej, to na pewno bym się za to brał, ale jest to tak absorbujące, że w tym momencie życia, w którym jestem teraz, nie byłoby to możliwe. A planujesz jeszcze jakieś teledyski promujące "Młodość", czy właśnie ze względu na brak czasu ograniczysz się do tych dwóch? - Mam taką nadzieję. Tu też jest kwestia budżetu. Dwa teledyski były ogromnie drogie. Fundowałem je w dużej mierze ze swoich prywatnych pieniędzy, bo tak bardzo zależało mi, aby te klipy się ukazały i były stworzone w takiej formie, w jakiej napisałem do nich scenariusz. Chciałbym wypuścić przynajmniej jeszcze jeden teledysk. Planowałem, że zrobię tylko dwa i nic więcej, bo to jest bardzo wykańczające. Prace nad pierwszym z nich zaczęliśmy w lutym, filmowaliśmy go w czerwcu, a premierę miał w sierpniu. Drugi klip też nas sporo kosztował. Liczę jednak, że uda się nam zrobić jeszcze jeden teledysk. Pod koniec listopada poinformowano, że otrzymasz nagrodę imienia Grzegorza Ciechowskiego. O ile wiem, to wyróżnienie było dla ciebie szczególnie ważne. - Było to gigantyczne wyróżnienie, bo jestem wielkim fanem Grzegorza Ciechowskiego i dostać nagrodę jego imienia jest ogromnym zaszczytem. Jestem onieśmielony tą nagrodą i jest mi hiper miło. W informacjach prasowych dotyczących przyznana ci tej nagrody nazwano cię "księciem polskiej piosenki". To określenie bardzo mi przypadło do gustu, a przy okazji chce zapytać, jak wygląda twój stosunek do pochwał. Czy działa u ciebie fałszywa skromność, czy jesteś jednak pewien tego, co robisz. - Na pewno bardziej umiem je przyjmować niż przy wcześniejszym albumie. Miałem z tym ogromny problem, bardzo mnie to onieśmielało. Udało mi się w końcu zbudować odpowiednie poczucie wartości. Ale mimo wszystko, gdy ktoś obsypywał mnie komplementami, było to dla mnie bardzo niezręczne. Teraz jestem za nie wdzięczny, ale staram się pamiętać, że to nie jest też tak, że mogę już osiąść na laurach, utonąć w komplementach i nic nie robić. Na początku 2020 roku ruszyłeś w trasę koncertową. Zdradziłeś już, że będzie na pewno statek kosmiczny. Co jeszcze planujesz? - To będzie właściwie spektakl muzyczny. Nie chciałbym za dużo mówić, aby nie psuć niespodzianki tym, którzy się wybierają, ale postaraliśmy się zrobić coś niekonwencjonalnego, stworzyć coś, czego raczej nie spotyka się na koncertach w Polsce. Nie jest to w każdym razie zwykły występ. Bardzo długo się do tego przygotowywałem. "Młodość" to nowy etap, który dopiero otworzyłeś, jednak często artyści planują swoje działania na kilka kroków do przodu. Jak to wygląda w twoim przypadku? Czy już masz w głowie plany na to, co będzie się działo po zamknięciu tego rozdziału kariery? - Mam już taką żarówkę w głowie i zarysowany kierunek, w którym chciałbym pójść. Wiadomo, że to zostanie zweryfikowane. Ale teraz też muszę mieć totalnie wolną głowę i dopiero po promocji albumu "Młodość" będę myślał, jak to wszystko ugryźć i ile czasu będą potrzebował. Ralph Kaminski na planie "Top Model". Na planie programu pojawił się Ralph Kaminski. Wokalista miał na sobie złote spodnie i dopasowaną do nich kolorystycznie koszulę bez rękawów. - Do "Top Model" przebrałem się za Złoty Bilet - stwierdził w wideo zamieszczonym na Instagramie.

„Młodość” jest zapisem wspomnień i związanych z nimi emocji. Czy ten album ma dla Ciebie funkcję katartyczną? Czułeś potrzebę rozliczenia się ze swoimi przeżyciami? Do końca nie wiem… Wydaje mi się, że „Morze” było dla mnie bardziej jak katharsis, a „Młodość” jest po prostu pamiętnikiem i opowieścią. Treści zawarte na tym albumie są niewygodne, choć – myślę, że mogę zaryzykować takie stwierdzenie - piosenki na „Młodości” mają bardziej przystępną formę niż na „Morzu”. Nie bałeś się tak bardzo odsłaniać przed światem?Oczywiście, że były obawy. Jeszcze niedawno, świeżo po premierze, miałem myśli w stylu „ojej, co ja zrobiłem?”. Nie do końca zdawałem sobie sprawę, że „Młodość” będzie aż tak bardzo poruszająca dla wielu osób. Myślę, że słowo „niewygodne” bardzo dobrze oddaje to, co jest na niej zawarte. Te treści są o tyle niewygodne, że nie każdy chce się z nimi mierzyć. To jest album, na którego przesłuchanie nie każdy może być gotowy. To album, który wymaga poświęcenia mu czasu. Jasne, nadal się obawiam. I co więcej, myślę, że w przypadku tej płyty jest to uzasadnione. Szybki popremierowy research pokazał, że odbiór „Młodości” jest bardzo dobry. Czy Ty kiedykolwiek spotkałeś się z negatywnym, ale niekonstruktywnym podejściem wobec swojej twórczości? Jeśli chodzi o twórczość – absolutnie nie. W przypadku odniesienia do mojego wizerunku i tego, jak prezentuję się w niektórych teledyskach – tak. Dla niektórych jest to uwierające, ale z założenia ma takie być. Czy jest coś takiego w obrębie muzyki czy sztuki ogólnie, co wstrząsnęło ostatnio Tobą tak, jak „Młodość” Twoimi słuchaczami?Wstrząsnęło może nie, ale… Będąc niedawno w Wielkiej Brytanii poszedłem zobaczyć występ Declana McKenna. Mimo, że byłem na wielu świetnych koncertach, wysokobudżetowych, z ogromnym zapleczem technicznym - a tu nie było tak bogato – to było tam mnóstwo młodzieńczego szaleństwa. Unosił się nad nim duch britpopu i solidnego indie rocka. Niesamowita charyzma. Ten koncert żył we mnie kilka kolejnych dni, mocno mnie poruszył. Wspaniałe, wspaniałe uczucie. Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie utworów z „Młodości” na koncertach. Wiele osób sobie tego nie wyobraża… Ale zmieniłem podejście do grania koncertów. Na początku chciałem śpiewać każdą piosenkę przywołując na siłę, ściągając uczucia i emocje, jakie towarzyszyły mi przy ich pisaniu, ale to jest bardzo niebezpieczne i spalające. Teraz wykonuję utwory tak, jak czuję je danego dnia. To też jest prawdziwe, szczere i opowiada o mnie. Myślę, że forma, w jakiej zaprezentujemy materiał trochę ułatwi jego odbiór. Granie tych piosenek jest zadaniem do wykonania i to będziemy robić. W wywiadzie z pewnym polskim aktorem natknęłam się na takie jego stwierdzenie: „Tajemnicą poliszynela jest to, że aktorzy są bardziej sobą na scenie niż w życiu. Paradoksalnie, kiedy zakładam maskę, mogę być najbardziej szczerym. Mogę przekazać wszystko, co mi w duszy gra udając kogoś innego.” Pomyślałam też o Tobie. Zgadzam się. Wykonując swoją twórczość jestem bliżej autentyczności, bliżej otwarcia na ludzi. A czy zgadzasz się z taką teza, że pierwszy album opowiada całe dotychczasowe życie artysty? Ja też zawarłem je na drugiej płycie, więc nie do końca mogę się pod tym podpisać (śmiech). Aranżacje piosenek na „Młodości” są bardzo bogate, nasycone. Czy podchodząc do komponowania słyszysz efekt końcowy?W znacznej mierze tak. Wiem, co w danym utworze chciałbym zawrzeć. Największy problem mam chyba z elementami perkusyjnymi. Ale jeśli chodzi o tak zwane efekty specjalne, kusi mnie pokombinowanie, popróbowanie. Ale tak – komponując przeważnie przechodzę od ogółu do szczegółu. Czy artysta może przestać poszukiwać? Jeśli ktoś przestaje poszukiwać czy jest już nasycony, nie ma już wtedy motywacji do wykonywania tego zawodu. Myślę, że to konieczność, żeby cały czas się rozwijać, ale i być przy tym zaskakującym dla odbiorców. Chodzi o to, żeby się nie kserować (śmiech). W książeczce do „Morza” jest Twoje zdjęcie sprzed lat z zabawkowym mikrofonem. Kto meblował muzyczną wrażliwość tego małego chłopca?W największym stopniu moja mama. Ja odtwarzałem w swoim dziecięcym języku artystycznym to, co działo się dookoła. Wydaje mi się jednak, że wtedy bliżej było mi do wyobrażenia aktorstwa niż do muzyki. Czyli to, że zająłeś się muzyką było w jakimś stopniu ewolucją dziecięcych doświadczeń?Zdecydowanie tak i to dosyć późną ewolucją. Dopiero w liceum pomyślałem, że muzyka jest czymś, czym chciałbym zająć się na zawsze. W gimnazjum śpiewałem, ale robiłem też filmy animowane z autorskimi soundtrackami. Wtedy po raz pierwszy poczułem, że fajnie jest coś takiego robić. Nie było artystów, którzy Cię totalnie zafascynowali, którzy sprawili, że powiedziałeś: tak, to jest to?Ależ byli! Przede wszystkim byłem totalnie zafascynowany Amy Winehouse. Miała niepowtarzalny styl i do tego jej głos sugerował, że wygląda zupełnie inaczej. Do czasu jej pojawienia się, mało który wykonawca tak mi się podobał i tak mnie poruszał. Później była jeszcze Adele, której „Hometown Glory” usłyszałem w serialu „Skins” i zakochałem się w jej pierwszym albumie.

. 379 456 666 410 47 441 697 9

czy ralph kaminski jest gejem