Dzikie pszczoły są bardziej odporne, a tę odporność wykształciły sobie same, bez żadnej ingerencji człowieka. Kolonie pszczoły miodnej, jak pokazały badania, są najbardziej narażone na wymieranie. Drastyczny skok śmiertelności został odnotowany w latach 2006 – 2007 w Ameryce Północnej, gdzie wyginęła nagle 1/3 pszczół.

Podsumowując 20 lat produkcji firmy Velux w Polsce, przeprowadziliśmy wywiad z dyrektorem fabryki. Pytaliśmy o historię firmy, ale również o jej tym roku Velux świętuje 20-lecie produkcji w Polsce. Gdzie powstały pierwsze fabryki i jaki był wkład Gniezna w początkowy rozwój firmy? Firmy Velux została założona 77 lat temu, a pierwsza fabryka rozpoczęła działalność w Skandynawii w miejscowości Østrbrik na Jutlandii. Jest to firma o charakterze rodzinnym. Jej założyciel Villum Kann Rasmussen był innowatorem, który wymyślił wiele funkcjonalnych produktów, ale okno dachowe stało się jego najsłynniejszym wynalazkiem. Natomiast fabryka w Gnieźnie rozpoczęła działalność 20 lat temu. Założyciel w pewnym momencie zrozumiał, że aby dalej się rozwijać i być firmą o zasięgu globalnym musi ulokować produkcję poza Danią. Jedną z osób odpowiedzialnych, za wprowadzenie tej wizji w życie był Niels Brandt. I to właśnie od jego inicjałów pochodzi nazwa naszej spółki produkcyjnej wchodzącej w skład Grupy Velux w Polsce, czyli NB Polska. W 1998 roku produkcja została zlokalizowana właśnie tutaj w Gnieźnie. Początkowo skoncentrowano się na okuciach, a po kilku latach rozpoczęto produkcję okien dachowych. I od tamtego czasu ranga fabryk gnieźnieńskich urosła do tego stopnia, że w tej chwili fabryki gnieźnieńskie są drugim co do wielkości miejscem gdzie Velux produkuje okna dachowe. Co piąte okno, które VELUX sprzedaje na świecie pochodzi z fabryki w Gnieźnie. Jesteśmy zatem bardzo ważnym punktem produkcji i rozwoju produktów na mapie lokalizacji Velux. Teraz w Grupie mamy też inne zakłady w Polsce, w Namysłowie produkujemy okna dachowe drewniano-poliuertanowe, zaś w Wędkowych k. Tczewa – okna pionowe na eksport. Firma Velux w Gnieźnie to fabryki przy ul. Słonecznej i Kolejowej. Wszystko zaczęło się jednak w pierwszej lokalizacji. Dlaczego zdecydowano się na dwie osobne lokalizacje? Czy przeszkodą były ograniczenia w postaci dostępnych terenów? Z terenami w Gnieźnie nigdy problemu nie było. Pod tym względem ta lokalizacja jest naprawdę doskonała. Jest tu też kilka innych firm i nie koliduje to z funkcjonowaniem miasta. Dostęp do fabryk jest też bardzo dobry. Skąd się zatem wzięła ta ewolucja? Jak ktoś wynosi produkcję poza granice swojego kraju to próbuje najpierw rozkręcać małą część biznesu. I taką, stosunkowo małą częścią na tamten czas, były właśnie okucia. Nie był to flagowy produkt tylko komponent. Po paru latach okazało się, że biznes rozwija się bardzo dobrze. Pokazaliśmy się z jak najlepszej strony. Naszym atutem było bardzo dobre podejście do jakości, dobrze wykształcony i złożony z fachowców personel. Centrala Velux przekonała się, że jesteśmy właściwym miejscem do prowadzenia biznesu i zdecydował się w 2000 roku na zlokalizowanie w Gnieźnie produkcji okien dachowych. Wtedy zakupiono działkę przy ulicy Kolejowej zakładając, że fabryka okuć w pewnym momencie zacznie dostarczać swoje produkty nie tylko na lokalne potrzeby, lecz także do innych fabryk. I faktycznie tak się stało – teraz okucia z Gniezna dostarczane są do 16 fabryk Velux na świecie. Rozwój naszej firmy był bardzo dynamiczny. Obecnie w samej fabryce okuć pracuje 350 osób. Natomiast w fabryce okien zaczęliśmy od dwóch hal, a teraz mamy ich 12 i niemalże 700 osób na pokładzie. Trzeba również podkreślić iż Gniezno, Wielkopolska to bardzo dobre tereny do inwestycji. Przede wszystkim to bardzo dobry dostęp do transportu kołowego, a my z tego transportu korzystamy. Dzięki temu jesteśmy w stanie łatwo dostarczyć nasze wyroby autostradą do Europy Zachodniej, gdzie trafia ogromna część naszych produktów. Drogą kołową możemy dostarczać je również do Skandynawii. Więc lokalizacja 20 km od autostrady i możliwość transportu jest tu kluczowym atutem. Drugi ważny element to dostępność do transportu lotniczego. To 1 godzina drogi do lotniska. Jako firma należąca do międzynarodowej grupy mamy w Gnieźnie często gości z zagranicy. Liczy się również dostęp do wykwalifikowanej kadry. Poznań jest bardzo silnym ośrodkiem akademickim różnych specjalności. Politechnika to nasz pierwszy partner, ale też współpracujemy z Akademią Ekonomiczną. Bardzo ważne jest dla nas samo Gniezno, które zapewnia dostęp do pracowników liniowych i wykwalifikowanych. Firma Velux wspiera również lokalne działania. Jest głównym sponsorem Biegu Europejskiego. Dzięki grantowi Fundacji Pracowniczej VKR sfinansowano również projekt "Lighthouse", dzięki któremu zrewitalizowano fragment przestrzeni przy gnieźnieńskiej "Wenecji". Czy to oznacza, że współpraca z samorządami układa się dobrze? Współpraca z samorządem układa się bardzo dobrze i jest oparta na pełnym zrozumieniu naszego biznesu. Prezydent i jego zastępcy wspierają nas w rozwiązywaniu bieżących wyzwań. Wiadomo, że nie możemy pozwolić sobie np. na wyłączenie energii do fabryki czy zamknięcie dróg dojazdowych. Polskie prawo jednak na to pozwala i nie bierze pod uwagę potrzeb pracodawców. Na szczęście władze Gniezna okazują w tym zakresie pełne zrozumienia i jestem im za to bardzo wdzięczny. My też chcemy coś zrobić dla Gniezna, aby miasto kwitło i pracownicy mogli korzystać z różnych dogodności. Angażujemy się w kilka wspólnych z miastem imprez np. sponsorujemy Bieg Europejski, czy też inscenizację historyczną Koronacja Królewska. Myślimy też o innych aktywnościach. Natomiast oddzielnym wsparciem jest pomoc jakiej udzielają nasze fundacje. Jedną z nich jest Fundacja Pracownicza, która pomaga naszym pracownikom i ich rodzinom w trudnych sytuacjach życiowych, jak również wspiera ich edukację. Pomaga też instytucjom, które są zlokalizowane nie dalej niż 25 km od miejsca gdzie prowadzimy biznes. Pomagamy różnym instytucjom – strażom pożarnym, szkołom, przedszkolom, ośrodkom szkolno-wychowawczym, klubom i pomoc ta przybiera różną formę. Mamy również projekty polegające na udzielaniu grantów, jak choćby wspomniany projekt Lighthouse, gdzie staramy się wyłonić projekt, który nam się najbardziej podoba. W tym celu angażujemy pracowników, aby głosowali na najciekawsze inicjatywy. Jeszcze inną formą wsparcia jest działalność Fundacji Velux, która obecnie realizuje misję wsparcia przeciwdziałaniu wykluczeniu społecznemu dzieci i młodzieży, a także podnoszeniu jakości kształcenia zawodowego w Polsce. Są to bardzo znaczące sumy, wartość przyznanych grantów w Polsce to ponad 107 mln zł. Organizacje same, występują do Fundacji o dofinansowanie. Czy rozwój infrastruktury komunikacyjnej przy fabrykach, który jest w trakcie realizacji ułatwi funkcjonowanie fabryk? Przez lata funkcjonowała bowiem tylko jedna główna droga dojazdowa do Velux, co było także uciążliwe dla pracowników. Na pewno poprawa infrastruktury bardzo nam pomaga i z pewnością powinniśmy dążyć do tego, aby była możliwość różnych dojazdów do naszych lokalizacji. Ważne jest, aby zapewnić szybki tranzyt dla samochodów ciężarowych i ciężkich aut, które odbierają od nas towary. Takie samochody pojawiają się w fabrykach praktycznie co kilkanaście minut. Nasi pracownicy ze spokojem dojeżdżają teraz przynajmniej dwoma drogami. Są też plany rekonstrukcji ostatniego z mostów, o czym ostatnio wspominał Prezydent Gniezna. Zatem przepustowość dróg rośnie, a to pozwala pracownikom dotrzeć na czas do pracy i rozjechać się spokojnie do domu. Jak Pana zdaniem będą wyglądały gnieźnieńskie fabryki Velux za 20 lat? Patrząc, w którą stronę idzie świat, moim zdaniem firma Velux będzie starała się zapewnić klientom większą różnorodność swoich produktów. Widać dzisiaj, że dąży do tego, aby produkty użytkowe były spersonalizowane, aby każdy mógł wybrać np. swój ulubiony kolor okna. Kolejna tendencja, którą widać w fabrykach to skrócenie czasu produkcji, aby przyspieszyć dostępność różnych produktów. Więc Gniezno też będzie musiało się do tego przygotować, np. inwestując w nowy park technologiczny. Ponadto mamy duże plany rozwojowe, jeśli chodzi o zróżnicowanie oferty. Gniezno będzie na pewno wspierało ten rozwój i będzie produkowało coraz więcej. Tym bardziej, że mamy dużo terenu i możemy się dalej rozbudowywać. Myślę, że Velux będzie większy, szybszy i bardziej elastyczny, z dużym pożytkiem dla całej firmy i również dla Gniezna, a także konsumentów. Chciałbym również podkreślić, iż jest wiele osób, które pracują z nami po 20 lat. Oni widzą ten rozwój, mają porównanie i wypowiadają się pozytywnie o zaistniałych przez te lata zmianach. Są również dumni z tego, że tu pracują. Jestem pewny, że za kolejne 20 lat nowe pokolenia pracowników będą się tak samo dobrze o naszej firmie wypowiadać.
W Europie ponad 4 tys. odmian warzyw zależy od zapylania przez pszczoły i inne owady.(PAP) Odczulanie podjęzykowe skuteczne i wygodne Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Niewielkie i niepozorne — pszczoły mają wielki wpływ na prawidłowe funkcjonowanie ekosystemu, a ich masowe wymieranie to jedna z najgorszych rzeczy, jakie ostatnio przytrafiły się naturze.#1. Przeciętny człowiek ma na głowie jakieś 100 tys. włosów, aczkolwiek doskonale wiadomo, że ta liczba mocno maleje z czasem. Ale nawet w czasach największej świetności ludzkim grzywom daleko do imponującego owłosienia, jakie posiada malutka pszczoła. Ma ona mniej więcej tyle włosów, ile wiewiórka — tj. około 3 milionów — przy czym na znacznie mniejszej niż człowiek czy wiewiórka powierzchni. [1]#2. Masowe ginięcie pszczół miodnych to zjawisko, które z rosnącym nasileniem obserwuje się już od początku XXI wieku. Zmniejszająca się liczba pszczół oznacza gigantyczne straty dla środowiska i rolnictwa, cierpią uprawy roślin, owoców, warzyw. Do dramatycznej sytuacji pszczół (i w konsekwencji również naszej) przyczyniło się masowe stosowanie środków owadobójczych. Trująca substancja, np. imidakloprid w środkach Bayer CropScience, paraliżuje układ nerwowy owadów, przez co tracą one orientację poza ulem i umierają. Konsekwencje zaś odczuwa cały świat. [2] #3. Przed XVII wiekiem pszczół w Ameryce nie było w ogóle. Zostały tam przywiezione przez Europejczyków i musiało minąć sporo czasu, zanim miejscowa ludność poznała się na ich wyjątkowych i pożytecznych właściwościach. Zresztą rdzenni Amerykanie w dalszym ciągu określają pszczoły mianem „much białego człowieka”. Bardzo krzywdząca opinia (i wcale nie dla człowieka…)! [3]#4. Jedna pszczoła przez całe swoje życie jest w stanie wyprodukować 1/12 łyżeczki miodu. Ile miodu jest w stanie wyprodukować pszczoła karmiona… skorupkami z M&M’s-ów? O to trzeba by już zapytać Francuzów. Producenci zdziwili się, gdy ich oczom ukazał się niebieski i zielony miód, a śledztwo zaprowadziło pszczelarzy do oddalonego o 4 kilometry wysypiska. Okazało się, że zaradne pszczoły zamiast pozyskiwać nektar z kwiatków, wolały „skubać” skorupki z kolorowych cukierków. [4]#5. Okazuje się, że wiele moglibyśmy się od pszczół nauczyć — wytrwałości, pracowitości, a także… niezachwianych podstaw moralnych. Otóż w pszczelim świecie bezwzględnie zakazane jest jakiekolwiek popijanie w pracy. Reszta roju jest gotowa natychmiast zaatakować delikwenta, który wróciłby do ula zataczając się w stanie wskazującym na kosztowanie fermentujących soków. Alkohol oddziałuje na pszczoły identycznie jak na ludzi — trudniej im trafić do domu, a po drodze zdarza im się więcej wypadków. [5]#6. Miód to jedna z niewielu rzeczy, które nigdy się nie psują — jeśli tylko umieszczone zostaną w odpowiednim pojemniku, mogą trwać w nim praktycznie w nieskończoność. Znaleziony przez archeologów miód z czasów starożytnego Egiptu okazał się zdatny do spożycia po upływie kilku tysięcy lat! Niesamowitą trwałość miód zawdzięcza swoim właściwościom — naturalnej kwasowości i niskiej wilgotności, które powodują, że to jedno z ostatnich miejsc, w których chciałyby zamieszkać jakiekolwiek bakterie. [6] Bycie pszczelarzem to zajęcie, któremu daleko do filmowego dramatyzmu — choć przyciąga zwykle osoby nie tylko kochające naturę, ale i dość ekscentryczne. Zresztą już od początku XIX wieku popularność zaczęły zdobywać „pszczele brody”. Ta specyficzna ozdoba służyła oczywiście reklamie. Współcześnie organizowane są nawet konkursy na najbardziej imponujące pszczele brody — te w Ontario w Kanadzie wyróżniają się szczególnym zainteresowaniem uczestników i publiczności. [7] Übersetzung im Kontext von „Behaarter“ in Deutsch-Polnisch von Reverso Context: Mit behaarter Brust, behaarten Armen und Zanim zacznę, słowo ostrzeżenia: byłoby najlepiej, gdybyście nie pokazywali tej książki dorosłym. Oni jej nie zrozumieją. Powiedzą, że to stek bzdur, albo zapytają, dlaczego nie wybraliście jakiejś mądrzejszej cóż, dorośli nie zawsze mają rację. (Sam jestem dorosły, więc coś o tym wiem). Czytają nudne gazety i opasłe tomiska, w których nigdy nie dzieje się nic interesującego – bez obrazków i TEJ książce dzieje się tak dużo, że nie wiem, od czego zacząć. To bardzo niezwykła książka, o czym zresztą sami się przekonacie. Ale niezwykła nie znaczy niemądra czy też pełna głupstw. Przedstawia prawdziwą historię. Możecie być tego pewni. Wy to zrozumiecie. Dorośli jeśli zdarzy się tak, że jakiś dorosły będzie czytał ją wam na dobranoc, musi zachować swoje uwagi dla to tyle leżało mi na wątrobie. Zaczynajmy o Hardych? Przypuszczam, że tak. To urocza rodzina, która mieszka na ulicy Fairfield 41 w Teddington. Jej członkowie nigdy nie przestają się śmiać i żartować. Pan Hardy pracuje w lokalnej fabryce bożonarodzeniowych hukawek – wymyśla do nich żarty. Pani Harda tworzy wymyślne kapelusze, które potem sprzedaje na pobliskim targu. Z kolei bliźniaki, Betty i Bobby, to takie słodkie, rozkoszne rodziną Hardych mieszkają także wujek Tony i Miranda, ocaleni z parku safari. Tak, zgadza się: z parku safari. Dobrze zrozumieliście. Ponieważ Hardzi są dość niezwykli i robią niezwykłe rzeczy. Wszyscy mamy swoje sekrety, ale ich sekret jest WIĘKSZY i bardziej włochaty od wiecie, za zamkniętymi drzwiami Hardzi nie zachowują się jak zwykła rodzina, taka jak twoja czy moja. Jak ludzka rodzina. Co to to nie. To rodzina hien udających ludzi – od koniuszków swoich włochatych uszu aż po nikt o tym nie wie. Nikt poza jesteście wstrząśnięci. Ja też byłem, kiedy się o tym dowiedziałem, ale w rzeczywistości nie jest to takie szokujące, jak mogłoby się zdawać. Wiele zwierząt udaje ludzi. Żyrafy, które wykładają towar na półki w supermarkecie Tesco, świnie, które hałaśliwie zajadają popcorn podczas seansów filmowych w kinie, buldogi, które ochraniają nocne kluby. Właściwie sąsiad państwa Hardych, pan McDurniak, też jest zwierzęciem, a konkretnie niedźwiedziem grizli. I chociaż w przeszłości między nim a Hardymi dochodziło do różnicy zdań, bardzo się zaprzyjaźnili i Pan McDurniak wpada do Hardych niemal każdego wieczoru na partyjkę domina i parę odwiedza ich tylko we wtorki. Nikt nie gra wtedy w domino, ponieważ wtorkowe wieczory w zadbanym domu Hardych są wyjątkowe. Odbywa się wtedy rodzinne oporządzanie. Mogę się założyć, że od razu pomyśleliście o maseczkach na twarz i manikiurze, ale to nic z tych rzeczy. W rzeczywistości Hardzi, stary i głuchy wujek Tony oraz małpka (marmozeta) Miranda siadają w kole, żeby się drapać, pocierać i skubać. W ten sposób pozbywają się wypadających włosów, a także wszelkich resztek błota i kłaczków ukrytych w futrze, nie wspominając o pchłach…Oczywiście, aby nikt nie mógł ich podejrzeć, za każdym razem muszą starannie zaciągać zasłony. Bo chociaż my, ludzie, też się czasem drapiemy i pocieramy, nie zdarza nam się kłaść na ziemi, żeby nasze mamy mogły wyskubywać nam brzuchy ostrymi zębami, podobnie jak nie wylizujemy się wzajemnie za uszami dużymi, długimi językami, które potrafią objąć całą tym, że wszystkie te czynności sprawiają Hardym przyjemność i są dla nich dobre, to również łaskoczą, więc koniec końców wszyscy pod numerem 41 chichoczą i zanoszą się śmiechem. To wprawia ich w nastrój na wysłuchanie kilku najnowszych żartów pana tak we wtorkowe wieczory pod adresem Fairfield 41 nie trzeba długo czekać, żeby wszyscy tarzali się po podłodze ze jednego z takich wieczorów, kiedy oporządzanie dobiegło końca, a bliźniaki już zasnęły, pani Harda poszła do łazienki, żeby wyszorować zęby oraz umyć i nawilżyć swoją sympatyczną, włochatą twarz. W chwili, gdy usiadła na desce klozetowej, usłyszała ni stąd, ni zowąd ciche kasłanie, po którym nastąpił plusk. Nadstawiła więc uszu – a trzeba wam wiedzieć, że hieny mają bardzo dobry słuch – i po chwili zamrugała zdumiona, kiedy uświadomiła sobie, że tajemnicze odgłosy dochodzą z dołu, a właściwie z wnętrza jednak zdążyła zeskoczyć i zajrzeć do środka, poczuła delikatne uszczypnięcie w zadek.– Ajajaj! – krzyknęła, podskakując jak oparzona. Kiedy zerknęła ostrożnie do sedesu, zobaczyła w nim głowę z parą ogromnych, zielonych oczu i bardzo długim pyskiem i usłyszała głęboki, ponury głos:– Ogromnie przepraszam! To tylko ja.– Wielkie nieba! – wykrzyknęła pani Harda, zaglądając do muszli klozetowej. – Co? Kto? Co tam się, u licha, wyrabia?– Proszę mi wybaczyć – przemówiło stworzenie. – Mieszkam w kanałach ściekowych i mam już tego DOŚĆ! – Pojękując odrobinę, przecisnęło się przez sedes, po czym usiadło na desce i potrząsnęło łbem, żeby się niespodziewanym przybyszu pani Harda rozpoznała dość zdezorientowaną krokodylicę, niemal równie dużą jak ona.– Tak jest dużo lepiej! – oświadczył osuszony już niespodziewany gość. – Jak się pani miewa? Ja się nazywam Sheila i jestem krokodylem.– To widzę! – odparła pani Harda, drapiąc się po głowie. – Jestem Amelia Harda. Eee, może lepiej zawołam męża?– Daj mi chwilę, moja droga – poprosiła Sheila. – Muszę złapać oddech. I czy mogłabym najpierw wziąć szybki prysznic? Mieszkałam w ściekach, a sama wiesz, jak tam jest.– Właściwie to nie wiem – sprostowała zdumiona pani Harda.– Okropnie brudno, ot co. Na pewno strasznie pachnę!– No cóż, skoro już o tym wspomniałaś… – zaczęła pani Harda, marszcząc nos pod wpływem ostrej i, powiedzmy, „naturalnej” dużym ogonem, krokolodylica zeszła z sedesu i wskoczyła do wanny. Kiedy regulowała temperaturę wody, zwróciła się do swojej gospodyni:– Będziesz tak kochana, Amelio, i wyszorujesz mi plecy? Nie mam zbyt długich łap, więc nie sięgnę.– Oczywiście – powiedziała usłużnie pani Harda. – Użyjemy mnóstwa żelu do mycia i za moment będziesz śliczna i czyściutka.– Szoruj porządnie i mocno, jeśli możesz – poinstruowała ją Sheila. – Jestem niezwykle gruboskórna. I upewnij się, że nic nie zostało w małych rowkach. Przez całe życie taplałam się w ściekach. Zaraz ci to wszystko wyjaśnię.– Byłoby miło – stwierdziła pani Harda, nacierając ze szczoteczką do paznokci na guzowaty grzbiet Sheili. Sheila miała rację: zgromadziła się tam spora warstwa brudu i błota i trzeba było porządnie się napracować, żeby ją wyczyścić.– Ach! Co za rozkosz – westchnęła Sheila, zanim zaczęła snuć swoją historię. – Już opowiadam. Ale najpierw powiedz mi, proszę, moja droga, czy dobrze myślę, że jesteś hieną?– Skoro tak to ujęłaś, nie mogę zaprzeczyć – odparła odrobinę wstrząśnięta pani Harda. – Ale to tajemnica.– No przecież wiem.– Wiesz? A niby skąd?– Później do tego dojdę – powiedziała Sheila. – A teraz popraw mnie, jeśli się mylę, ale grupę hien nazywa się klanem. Mam rację?– Tak! – przyznała pani Harda. – I czasem nazywają nas chichotkami, co doskonale opisuje nasz charakter. Naprawdę lubimy się dobrze prychnęła.– Niech i tak będzie. A wiesz, co lubią krokodyle?– Nie – odparła pani Harda. – Nie mam bladego pojęcia.– No cóż, moja droga, lubią wygrzewać się na słońcu.– Krokodyle lubią wygrzewać się na słońcu?
Te niewielkie owady zwykle mają długość 1,3-1,5 cm, tylko królowe osiągają wielkość 2 cm. Pszczoły mogą mieć różne kolory: niemal czarny, ciemnobrązowy, żółty czy ciemnopomarańczowy. W porównaniu do osy pszczoła jest znacznie bardziej owłosiona i nieco grubsza. Nieatakowane pszczoły nie stwarzają zagrożenia dla człowieka.
Ziobro podczas briefingu odniósł się do wizji przyszłości UE zaprezentowanej przez kanclerza Olafa Scholza w wywiadzie udzielonym w ubiegłym tygodniu redakcji „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. Niemiecki polityk mówił o tym, że UE musi stać się „bardziej suwerenna” i odgrywać rolę „geopolitycznego gracza”, szczególnie w kwestiach polityki obronnej. Kanclerz zadeklarował gotowość swojego kraju do „przejęcia odpowiedzialności w Europie i na świecie”. Integrować i wspólnie kierować – taką rolę widzi dla swojego kraju w Europie szef niemieckiego rządu. Ziobro o polityce Niemiec Zdaniem Ziobry wypowiedź kanclerza wzywa państwa „z właściwym niemieckim tupetem, żeby rezygnowały z egoizmu narodowego i chce forsować budowę jednego państwa zamiast UE, z dominującą rolą Berlina i Paryża”. Jeśli popatrzymy na egoizm realizowany w ramach polityk w ramach Unii Europejskiej, to kraju, który reprezentowałby większy egoizm niż Niemcy, to trudno znaleźć - ocenił minister sprawiedliwości. Zdaniem Ziobry Niemcy prezentują „wręcz pokazowy przykład skrajnego egoizmu, który jest poszyty pięknymi hasłami, a najlepszym tego symbolem był Nord Stream 1, a potem Nord Stream 2”. Niemiecki egoizm był realizowany, mimo oczywistych faktów i przestróg, kierowanych z wielu krajów, zwłaszcza dawanego bloku wschodniej części Unii Europejskiej, które wyraźnie wskazywały, że niemiecki egoizm gospodarczy w porozumieniu z Putinem, doprowadzi do wojny i napaści Rosji na Ukrainę. I tak się niestety stało, nie tylko dlatego, że Putin jest nikczemnym przywódcą gotowym do zabijania i mordowania tysięcy niewinnych ludzi, ale stało się też dlatego, że niemiecka polityka jest pełna nikczemności, cynizmu i kłamstwa, którego wyrazem są kolejne wypowiedzi pana Scholza do Frankfurter Allgemeine Zeitung - przekonywał Ziobro podczas briefingu. Przy okazji warto zwrócić się do pana Donalda Tuska, czy dalej chce się zachowywać jak niemiecki kolaborant, czy chce się zachowywać jak jednak polski polityk, który powinien bardzo jasno odciąć się od tego rodzaju wezwań niemieckich polityków - dodał Ziobro. Minister sprawiedliwości pytany o doniesienia portalu TVP Info ws. nagrania z wewnętrznego spotkania redakcji "Gazety Wyborczej" z zarządem Agory, z których wynika istnieje w GW "specjalnego zespołu do »tropienia Obajtka«", powiedział: Gazeta Wyborcza tylko udaje gazetę, to jest tak naprawdę organizacja polityczno-gospodarcza, która realizuje swoje cele i prowadzi niezwykle agresywne działania, również jak się okazuje w obszarze detektywistyczno-śledczym. Oni chcą mieć wpływ na wynik wyborów i decyzje władz, które będą przychylnym okiem patrzeć na ich interesy - ocenił. Ziobro był także pytany o doniesienia mediów, że Prokuratura Regionalna we Wrocławiu zakupiła ekskluzywne, włoskie meble za ponad 850 tys. zł, a wybrała je architektka wnętrz, która prywatnie jest żoną prokuratora. Nie znam tej sprawy, wydałem polecenie pilnego skontrolowania tej sytuacji i przedstawienia wyjaśnień - zapowiedział minister sprawiedliwości. Według niego po tym zostaną podjęte ewentualne decyzje w tej sprawie. Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL Kup licencję
Myszołów włochaty ma długie nogawice. Młode ptaki drapieżne posiadają ciemno ubarwiony brzuch, który odróżnia się od jaśniejszej piersi. Myszołów włochaty różni się od myszołowa zwyczajnego długością swoich skrzydeł, prawie białą głową, jaśniejszym ubarwieniem oraz tym, że jest od niego większy. W locie Myszołów

Leci sobie pszczoła, rozgląda się i myśli: “kwiaty! wszędzie kwiaty! mnóstwo kwiatów!” Leci sobie mucha, rozgląda się myśli: “gówna! wszędzie gówna! mnóstwa gówna!” Pszczoła wie, co należy z kwiatami robić. Wie, że trzeba przenieść, zanieść, by rosło nowe: dla niej i dla innych. Nowe kwiaty, różne kwiaty. I miód z nich, tak ceniony, zdrowy i pyszny. A jaka satysfakcja z tego! Mucha wie, że w świecie gówna musi znaleźć coś dla siebie. Czekać, aż ktoś się zesra, by móc z tego żreć. Lata po świecie za co lepszym gównem, byle się najeść i dalej narzekać na gówniane życie w świecie pełnym otaczającego ją gówna. Wśród znajomych mamy wiele pszczół i wiele much. O tym, kto kim jest, nie decyduje jednak status materialny czy społeczny. Mucha lub pszczoła, to mentalność. Są muchy bogatsze od pszczół; są muchy mające tyle, ile nie mieści się nawet w marzeniach niejednej pszczoły. Ale i tak widzą gówna nie doceniając bogactwa ogrodu, w którym żyją. I chodzą, i latają te muchy wypatrując kolejnych gówien, by żreć z nich i myśleć, jaki ten ich świat zasrany. A pszczoły robią swoje. A nawet, gdy nie robią, to przynajmniej cieszą się kwiatami. Ale zwykle robią: wypatrują te kwiaty i robią z nich pożytek taki, jaki są w stanie zrobić. Tym samym przysługują się wszystkim, w tym także muchom, bo koniec końców dzięki pracy pszczół ma kto tym muchom srać. I nawet mając mniej od much są od nich szczęśliwsze. Bo szczęśliwymi potrafią być. *Motyw muchy i pszczoły nie jest moim pomysłem. Gdzieś zasłyszałem ten przykład i bardzo mi się spodobał. Tak bardzo, że zapadł głęboko w pamięć i w końcu postanowiłem go nieco rozwinąć tu, na tym blogu.

. 725 673 264 663 200 123 73 315

większy i bardziej włochaty od pszczoły